Umiem rozpoznać płeć szkieletu!!
list z 28 czerwca 2001

Hej!!
Umiem już rozpoznać po kościach płeć i wiek w chwili śmierci!! Ale fajne!! Archeologia mi się podoba :-) Poza tym w najbliższym czasie będę miała lekcje robienia ceramiki na sposób prekolumbijski - dołapaliśmy jednego z ostatnich mistrzów, dzisiaj tylko filmowaliśmy i robiliśmy zdjęcia, jak on to robi, ale też będę mogła pobabrać się w glinie :-)
Coś robić trzeba - z racji blokad nie możemy jechać kopać. Mamy nadzieję, że w ciągu tygodnia coś się jednak wyklaruje. Rząd z jednej strony wyraża zainteresowanie rozmowami, ale z drugiej strony strzela do ludzi (są już ofiary śmiertelne, a rząd odpowiedzialnością za nie obarczył... czarownika będącego przywódcą protestujących), poza tym policja stosuje miłą metodę wpadania do chałup, łamania sprzętów i maltretowania ludzi w każdym wieku, niezależnie od tego, czy faktycznie mają coś wspólnego z blokadami, czy nie.
Dostałam ostrą reprymendę od rodziny, że nie powinnam się wyrażać tak przychylnie o blokujących :-), problem polega na tym, że oni naprawdę nie mają innych metod - wstępne rozmowy czarowników z rządem zawiodły. Mama sugeruje, że zamiast blokować powinni wysyłać dzieci do szkół - ciekawe, za co. Tutaj szkoły są płatne. A poza tym prawie ich nie ma. Trzeba jechać do miasta, co pociąga za sobą dodatkowe koszty. Nasz projekt ułatwia Indianom kształcenie, mamy bezpłatne szkoły doprowadzające do poziomu matury. Najzdolniejszych Sergio chce wysłać na uniwersytet, mogę się pochwalić, że znam osobę, która będzie pierwszym wykształconym archeologiem ajmara - pracujący z nami Pablo, ma 30 lat, wiedzę archeologiczną większą niż niejeden profesor (pracuje z Chavezami od lat), ale bez papierka.
Tu leży pies pogrzebany, to nie są głupi ludzie, wręcz przeciwnie, mają ogromną wiedzę, Sergio się śmieje, że kiedy jedzie w teren, to nie potrzebuje żadnych map - tubylcy znają tu każdy pagórek, każde miejsce z pozostałościami po dawnych kulturach, każdy rodzaj skały i właściwości każdej rosnącej rośliny. Ale mają problemy z hiszpańskim, no i nie mają kasy na to, żeby iść na studia po papierek.
Dostałam prikaz napisać coś o przyrodzie - no więc lamy, alpaki, rodzime ryby i rodzime rośliny zostały wyparte przez rzeczy przywiezione przez Europejczyków: owce, krowy, osły, pstrąga i eukaliptus. Lamy i alpaki spotyka się czasami, rodzime rybki zostały zeżarte przez pstrąga, a eukaliptus beztrosko niszczy tutejszą ekologię (wokół eukaliptusa nic nie wyrośnie, ziemia zamienia się w pustynie). Zbieram skrzętnie nasionka tutejszych jeszcze egzystujących roślinek, może wyrośnie coś w Polsce.
Nasz dom stoi tuż przy plaży (kamienistej), rozciąga się cudny widok na jezioro, codziennie podziwiamy zachody Słońca nad taflą jeziora.
Sama Copacabana jest straszna - tutejsze ulice to klęska (nazwijmy to, "drogi gruntowe nie zawsze utwardzane"), brud potworny (Boliwijczycy nie znają pojęcia "kosz na śmieci", a wysypiskiem śmieci są wszystkie ulice i place z wyjątkiem reprezentacyjnego), walące się domki z cegły adobe (niewypalanej, suszonej na słońcu), która spływa z każdym mocniejszym deszczem, kryte strzechą lub blachą falistą. Istnieje tu jedna ulica turystyczna - z mnóstwem przedmiotów dla turystów, w końcu pewnie i ja tu coś kupię :-), jedno muzeum (wywalczone przez Sergia, wg prawa boliwijskiego wszystkie muzea mają być w La Paz, więc nie nazywa się to muzeum, tylko "jednostką archeologiczną"), dwa miejsca archeologiczne - pozostałości po Inkach, oba odwiedziłam w ajmarski Nowy Rok, i poza tym... nie ma nic. Ach, są dwa banki, w których notorycznie... nie ma pieniędzy. Cały czas się wszyscy głowimy, co może być w bankach innego oprócz pieniędzy, jak dotąd nikt nie wpadł na żadne rozsądne rozwiązanie!!! Co więcej, poczta, ogromny budynek policji (za pieniądze wyciągnięte od naiwnych Indian i turystów), kilka restauracji. Dużo Indian i turystów (nawet teraz, podczas blokad). Oto Copacabana.
pozdrawiam serdecznie, uściski dla wszystkich!!!!!!
Stasia


powrót do strony głównej

list następny

napisz do autorki