Mięsko,
które świeci
list z 19 sierpnia
Witajcie.
Popadam w paranoję.
Powiedzcie, tak z ręką na sercu: co może powodować świecenie mięsa w nocy? Podobno
jest grzybek, który podczas gnicia powoduje taki efekt, ale to mięso wygląda
jak świeże i pachnie jak świeże. No i świeci nie tylko mięso, ale i kości. Jedyna
przyczyna, która nam przychodzi do głowy, to radioaktywność. Aktualnie szukamy
licznika Geigera, co w Boliwii nie jest bynajmniej sprawą łatwą.
Wiecie, ja tego mięsa nie jadłam, ale przebywałam obok niego, wiec czuje się
jak pół umarlak i wydaje mi się, że sama zaczynam świecić. Chodzą słuchy, że
Stany Zjednoczone znalazły sympatyczny sposób na pozbywanie się radioaktywnych
odpadów: upychają je w krajach Ameryki Łacińskiej, rewanżując się pomocą gospodarczą.
Wystarczy, że część tych śmieci jest nieodpowiednio zabezpieczona, jakaś
niewinna krówka
zjada sobie trawkę w takiej okolicy i już jest naładowana, ale żeby aż świeciła???
Błagam, niech ktoś mi poda jakąś sensowną przyczynę świecenia mięsa, bo ja tu
już umieram!!!!
Ostatnio codziennie mamy jakąś aferę w rodzaju święcącego mięsa. Parę dni temu
przyjechali z Peru krewni Sergia. Odwołali go na stronę i wyjawili pewną rodzinną
tajemnicę. No i pytają: i co ty na to? On był tak skołowany, że automatycznie
odpowiedział: sekret za sekret, zdradzę wam moją tajemnicę. No jaką, jaką? Mam
córkę. Co? Gdzie? Nie domyślacie się? Stasia...!!!!!!!!! Autentycznie!!!!!!!
Nawiasem mówiąc, to by świetnie tłumaczyło, dlaczego jestem tak dobrze przystosowana
do tutejszych szalonych wysokości, bez uciekania się do pomocy NN pradziadka
(kilka dni wcześniej podczas jednej z wielu głupawek wymyśliliśmy z Sergiem,
że ten pradziadek to musiał być potomek
inkaskiej księżniczki Uminy, co to zawędrowała aż do naszej Nidzicy).
Poza tym jest bardzo fajnie, dwa dni temu dwaj nasi przyjaciele, Pablo i don
Celestino, widzieli w nocy antawaya (na szczycie wzgórza światło w kształcie
odwróconego stożka, potem poleciało i znikło). Przy okazji dowiedziałam się
paru nowych szczegółów o tym czymś, no wiec nie tylko lata i straszy ludzi,
ale i zostawia swoje odchody, wygląda to jak ekskrementy, śmierdzi jak olej
silnikowy, zostało przebadane w laboratoriach w USA i werdykt brzmi: nie wiemy,
co to jest. A kiedy Chavezowie kopali w Chisi, wykopali tam świątynię Yaya Mama
z monolitem, na którym jest postać ludzka z promieniami wokół głowy, jakiś staruszek
złożył nabożnie dłonie i zawołał: "O! Antawaya!"... Poza tym Indianie kopiują
czapki projektu Yaya Mama (mnie taka nie przysługuje, bo to tylko dla facetów),
na nich jest podobna głowa z promieniami, tutaj jest to traktowane jak talizman
(przyleci antawaya, zobaczy czapkę, pomyśli: "o, przyjaciel", to i krzywdy
nie zrobi...).
A i tyle tych nowin, aha, może dodam jeszcze tylko jedno, od kiedy kupiłam galowy
strój Indianki i paraduje w nim po Copacabanie, co i rusz ktoś chce sobie robić
ze mną zdjęcie, no bo to takie niezwykle, gringa w stroju Indianki...
Kurcze, może powinnam zacząć pobierać opłaty? ;-P
pozdrawiam serdecznie z drugiego końca świata
Stasia