"Z
ziemi Indian"
Inne artykuły znajdziesz w archiwum
Niezagojona rana Wounded Knee
Dla wielu Siuksów pamięć o masakrze nad Wounded Kneee z 1890 roku pozostaje ciągle krwawiącą raną. Mimo upływu 113 lat Ameryka nie przeprosiła dotąd Indian za zbrodnię popełnioną na bezbronnych starcach i kobietach z małymi dziećmi. Zamiast tego przyznała Medale Zaszczytu 23 żołnierzom 7 Pułku Kawalerii uważanych do dziś za bohaterów narodowych.
Nocą, gdy powietrze jest krystalicznie czyste, a wiatry wyją na wzgórzach i w kanionach wzdłuż potoku Wounded Knee, starzy Lakota mówią, że jest tak zimno, iż można usłyszeć trzask gałęzi na mrozie.
Tę porę roku nazywają "Miesiącem Pękających Drzew". Tak samo było rankiem 29 grudnia 1890 roku, kiedy pojedynczy strzał z karabinu rozpoczął dzień niesławy, którego pamięć ciągle żyje w sercach i umysłach Lakotów.
Gdy rozległ się wystrzał, na chwilę zapanowała cisza, a po chwili karabiny i działka Hotchkissa, należące do 7 Pułku Kawalerii, otworzyły ogień na mężczyzn, kobiety i dzieci obozujące w Wounded Knee. Potem nastąpiły skrajny chaos i szaleństwo. Żądza krwi Lakotów odebrała żołnierzom rozum.
Bezbronni Lakoci walczyli gołymi rękami. Wojownicy krzyczeli do swych żon, starców i dzieci – Uciekajcie, ukryjcie się!
Starzy ludzie i kobiety, niezdolni do walki, stali wyzywająco i śpiewali pieśni śmierci, nim upadli na ziemię. Liczba zamordowanych wtedy Lakotów pozostaje ciągle nieznana.
Masowy grób w Wounded Knee pomieścił ciała 150 osób. Wiele ofiar zmarło od ran i mrozu w ciągu kilku następnych dni.
Lakoci mówią, że masakrę przeżyło tylko pięćdziesięciu ludzi z pierwotnej grupy Sitanka (Wielkiej Stopy) liczącej 350 osób.
Pięć dni po rzezi niewiniątek, redaktor wstępniaka w "Aberdeen Saturday Pioneer" przytoczył popularną opinię wasicu (białych) o tamtym dniu:
"Pioneer już wcześniej dowodził, że nasze bezpieczeństwo zalezy jedynie od totalnej eksterminacji Indian. Zwodząc ich przez stulecia, lepiej byśmy zrobili, w obronie naszej cywilizacji, posuwając się do jeszcze jednego oszustwa i zmiatając tę nieujarzmione i nieujarzmialne stworzenia z powierzchni ziemi" - napisał.
Dzisięć lat po napisaniu tego wstępniaka, L. Frank Baum napisał wspaniałą powieść dla dzieci "Czarnoksiężnik z krainy Oz".
Rząd federalny usiłował wymazać pamięć o Wounded Knee. Wioskę, którą powstała na miejscu masakry, nazwano Brennan, od nazwiska urzędnika Biura do Spraw Indian.
Lakoci jednak nigdy nie zapomnieli. Choć nazwa Brennan występowała na mapie, oni ciągle nazywali wioskę Wounded Knee. W latach 20. Clive i Agnes Gildersleeve zbudowali sklep Wounded Knee Trading Post, by zaopatrywać Lakotów w potrzebne towary.
W latach 30. mój ojciec, Tim Giago Sr, pracował u Gildersleeve'ów jako kasjer i rzeźnik. Mieszkaliśmy w jednej z chat w Wounded Knee, które zostały zniszczone podczas okupacji w 1973 roku.
Z dzieciństwa pamiętam ciepłe letnie wieczory, kiedy rodziny Lakotów siadały przed domami i spokojnie opowiadali, głosem pełnym czci, o tym straszliwym dniu w 1890.
Większość ich opowieści została spisana przez młodego człowieka o imieniu Hoksila Waste, czyli Dobrego Chłopca. Jego chrześcijańskie nazwisko brzmiało Sid Byrd. Należał do Siuksów Santee, plemienia, które zostało wysiedlone i porozrzucane na terenie całego stanu po tzw. indiańskim powstaniu w Minnesocie.
Byrd napisał, że to strach białych przed duchowym odrodzeniem Lakotów w postaci Tańca Ducha doprowadził do zamordowania Siedzącego Byka 15 grudnia 1890 roku, na dwa tygodnie przed masakrą.
Obawiając się kolejnych napaści, Sitanka ze swą grupą, która wykonała ostatni Taniec Ducha, ruszył w 5-dniowy marsz do Agencji Pine Ridge szukać schronienia u wodza Czerwona Chmura. Grupa została dopadnięta i pojmana koło potoku Wounded Knee (Canke Opi Wahkpala). Byrd uwarzał, podobnie jak wszyscy Lakoci, że Wielka Stopa zginął jako męczennik za to, że przyjął Taniec Ducha "jak inni ludzie przyjmują swą religię".
Byrd spisał lakocką wersję wydarzeń z tamtego dnia: "Później znalezniono kilka ciał 4-5 mil od miejsca rzeci. Żołnierze wydali głośne okrzyki, gdy wypatrzyli kobiety uciekające do lasu i popędzili konno w pościg za nimi. Naśmiewali się z tego. Słyszałem od starców, że żołnierze wołali: 'Przypomnijcie sobie Little Big Horn'".
7 Pułk Kawalerii, stara jednostka George'a Custera, rozpierzchł się po całym rezerwacie Pine Ridge, polując na tych, którym udało się ocaleć. Przyjechali na boisko indiańskiej Misji Świętego Różańca koło wioski Pine Ridge. Popędzane przez jezuitów dzieci musiały napoić i nakarmić ich konie.
Moja babcia Sophie Abeyta była jednym z tych dzieci. Później opowiadała, że niektórzy żołnierze, jeszcze w zakrwawionych mundurach, śmiali sie i dowcipkowali o swym "wielkim zwycięstwie".
W setną rocznicę tego dnia niesławy Birgil Kills Stright, Alex White Plume i Jim Garrett zorganizowali rajd, którego trasa prowadziła dokładnie wzdłuż szlaku obranego przez Wielką Stopę i jego grupę.
Ten rajd odbywa się corocznie, począwszy od 29 grudnia 1990. Na jego zakończenie odprawia się obrzęd zwany "otarciem łez", który jest wołaniem o pokój i przebaczenie.
Arvol Looking Horse, Strażnik Świętej Fajki Lakotów, co roku odmawia modlitwę na uswięconej ziemi w Wounded Knee. Modli się, aby pewnego dnia Ameryka przeprosiła Lakotów za te straszne uczynki 7 Pułku Kawalerii i aby odebrano Medale Zaszczytu przyznane 23 żołnierzom za tę rzeź niewiniątek.
Jakiż to zaszczyt mordować niewinnych mężczyzn, kobiety i dzieci?
Dziś, po 113 latach od rzezi w Wounded Knee, Ameryka ciągle nie powiedziała przepraszam, a zdobywcy Medali Zaszczytu ciągle uważani są za bohaterów Stanów Zjednoczonych.
TIM GIAGO
Zobacz też relację świadka Charlesa Alexandra Eastmana, Ohiyesy.
Skrypt CGI © 2000 Sylwester Czopek