ARCHIWUM TAWACINU, nr 4[52], zima 2000, s. 51. Tekst pobrany ze strony Wydawnictwa TIPI http://www.tipi.pl

Robert Janik
Może chociaż koszula ze skóry

Przed chwilą skończyłem czytać wywiad "My też jesteśmy tubylcami..." ("Tawacin" nr 2[50], lato 2000) i z kilkoma sprawami nie mogłem się zgodzić.

Według ciebie Polski Ruch Przyjaciół Indian (PRPI) dzieli się na ludzi o dwóch opcjach: tzw. tradycjonalistów, czyli stroje, Takini itd. oraz ludzi podobnych do ciebie, "tekstylnych". Jednak wydaje się to dużym uproszczeniem, bo co ze sferą uczuć, odczuć i wrażeń?

Do dziś pamiętam, jak w Wiągu, zlocie nawiasem mówiąc niezbyt udanym, siedząc przy głównym ognisku na otwarciu zlotu wśród nieźle przybranych tradycjonalistów i całej reszty, podczas ceremonii palenia fajki (w której to nawet nie brałem udziału wtedy ani nigdy dotąd) ogarnął mnie dziwny spokój, wręcz błogość. Było to uczucie jakbym przestał słyszeć i widzieć, co się wokół mnie dzieje. Widziałem tylko płomienie przed oczami. Byłem wtedy trzeźwy i dobrze wyspany, nie palę nawet zwykłego tytoniu, poza tym jestem "zabitym katolikiem". Jak więc wytłumaczyć to, co czułem? Myślę, że zostałem dotknięty czymś, czego szukają ludzie, o których się obecnie nie mówi. Nie chodzi mi o takich, co to szukają wizji przez środki odurzające czy alkohol, lecz takich, co chcą posłuchać drzew, usłyszeć “co mówi” wiatr. Właśnie ja szukam tego czegoś, co może poszerzyć, wzbogacić moją dotychczasową wiedzę i sferę uczuć, nie odchodząc od swojej dotychczasowej wiary. Właśnie po to chcę i lubię mieszkać w tipi, blisko przyrody, wśród ludzi podobnych do mnie. Szukam miejsca, z którego Indianie patrzyli na świat od zarania. Patrząc z tego "miejsca", stają się tacy, a nie inni i to jest istota tradycjonalizmu.

Aby wytworzyć tę "magię" wokół siebie, czasem człowiekowi potrzeba zapachu ogniska, zapachu skóry, z której uszył sobie koszulę, dotyku frędzli muskających go po dłoniach i widoku orlego puchu drgającego od podmuchów powietrza.

Przechodząc do zagadnienia "Tawacinu", to uważam, że dobrze, iż pismo podnosi swój poziom od strony profesjonalnej. Jednakże jeśli chodzi o treść, to również staje się jakby bardziej "zaawansowany". To również dobrze. Lecz istnieje obawa, że pisze się ciągle dla tych samych ludzi, którzy rozwijają się wraz z nim. A co z ludźmi młodymi, którzy chcieli by się włączyć, lecz muszą zacząć od początku. Wiesz, Marku, to tak jak ze starymi dobrymi serialami dla młodzieży. Co parę lat pojawiają się dzieciaki, dla których te filmy są zupełną nowością. Może dobrze byłoby "Tawacin" podzielić na kącik dla takich i kącik dla innych, chociaż symbolicznie. Wiesz, czasem jest tak, że jakiś młody człowiek chce zrobić sobie choćby skromną rozetkę, nic wielkiego, ot tak, by zamanifestować swoją sympatię dla Indian, takich czy innych. Nieraz nikt mu nie powie, jak to zrobić, a kupić, to sam wiesz. Krótko mówiąc, od czasu do czasu warto zamieścić coś dla młodych, nowych. Ruch obumrze lub się wypaczy właśnie bez młodzieży. Ludzie przecież różnie zaczynają, najpierw Karol May, a potem zbieranie podpisów na petycjach itd.

Jeszcze parę słów o strojach. Zauważ, że na okładce 50. "Tawacinu" jest dumna postać w tradycyjnym stroju itd. A dlaczego nie umieszczasz tam szpakowatego faceta w "nienagannej fryzurce" i garniturze? Z podpisem: "członek plemienia Mohawk". Albo: "szef firmy takiej a takiej". Myślę, że to jest tak, że gdyby Indianie kiedyś i dziś wyglądali jak na przykład XIX–wieczni proletariusze, to coś takiego, jak PRPI mogło by w ogóle nie zaistnieć.

Wierzę, że w wielu przypadkach obnoszenie się w strojach tradycyjnych jest jednak uzewnętrznieniem stanu ducha lub pewną oprawą. Nigdy nie będę śniady, nie będę miał czarnych oczu i długich kruczych włosów. To może chociaż koszula ze skóry...

Robert Janik
Świeszyno

(c) TIPI 2000 Wykorzystanie tekstu po uprzednim skontaktowaniu się z redakcją.

Powrót do archiwum głównego lub archiwum prpi