JEDNYM
ZDANIEM
Szersze
artykuły znajdziesz w dziale "Z ziemi Indian"
Ostatnia aktualizacja
19 stycznia 2003 r.
Marcos Vernon, znany działacz indiański z brazylijskiego ludu Guarani-Kaiowá, został zastrzelony 15 stycznia przez nieznanych sprawców. Liczący około 70 lat Marcos był przywódcą tubylczej wspólnoty, który od pięćdziesięciu lat starał się odzyskać plemienną ziemię zajętą przez hodowców bydła.
W roku 2000 odbył podróż po Europie, prezentując raport organizacji Survival International o historii Indian brazylijskich zatytułowany „Wydziedziczeni” (Disinherited).
- Ranczerzy strzelają do nas, podpalają nam domy i zabijają dzieci – powiedział wtedy Marcos Vernon. – Próbują się nas pozbyć. Musieliśmy więc przyjechać aż tutaj, żeby szukać swoich praw.
W ubiegłych miesiącach Guarani-Kaiowá zajęli pobocze autostrady, chcąc ponownie zamieszkać na swej ojczystej ziemi. Przed usunięciem ich przez policję i wojsko Vernon powiedział:
- To tutaj jest moje życie, moja dusza. Jeśli zabierzecie mnie precz z tej ziemi, odbierzecie mi życie.
Opłakana sytuacja ludu Guarani-Kaiowá, jak również innych tubylczych ludów bez ziemi, domaga się natychmiastowego rozwiązania przez nowego prezydenta.
SURVIVAL INTERNATIONAL
Siuksowie z rezerwatu Pine Ridge mają nadzieję, że nowa ustawa, której projekt zgłosił Don Preister, senator z Nebraski, pomoże im w uporaniu się z alkoholizmem i zmniejszy odsetek śmiertelnych wypadków spowodowanych w następstwie nadużycia alkoholu. W 15-tysięcznym rezerwacie Pine Ridge obowiązuje całkowita prohibicja, ale mieszkańcy mogą bez trudu zaopatrywać się w napoje w sąsiadującym z rezerwatem osiedlu Whiteclay w stanie Nebraska.
Ustawa przewiduje m.in. zakaz lokalizacji sklepów monopolowych bliżej niż 5 mil od granic indiańskiego rezerwatu, w którym wprowadzono prohibicję. Istniejącym punktom sprzedaży nie grozi likwidacja, ale zostaną one poddane wzmożonej kontroli lokalnej policji.
Według niepotwierdzonych danych w Whiteclay sprzedaje się ponad 11 tysięcy puszek piwa dziennie.
AP
Siostry Mary i Carrie Dann nie ustają w walce o prawa do ojczystej ziemi Szoszonów Zachodnich. Wbrew postanowieniom sądu nie zaprzestały one wypasać bydła i koni na swym ranczu w Dolinie Crescent w Nevadzie, którą uważają za ziemię należącą do plemienia. Siostry powołują się na traktat Ruby Valley z 1863 roku, na mocy którego większa część Nevady pozostaje własnością Indian. Rząd twierdzi jednak, że roszczenia ziemskie zostały już dawno rozpatrzone i siostry nielegalnie wypasają swe stada. We wrześniu 2002 Biuro Obrotu Ziemią (BLM) skonfiskowało ponad 200 szt. bydła i sprzedało na aukcji. Aby podobny los nie spotkał stado około 800 koni, siostry Dann chcą zatrzymać na swym ranczu setkę koni oraz klacze, które mają się oźrebić. Resztę zwierząt planują przemieścić w bezpieczne miejsce poza granicami Nevady. Stado ma znaleźć schronienie u nieindiańskiego hodowcy, gdyż – zdaniem sióstr - większość Indian nie ma tyle ziemi, żeby zapewnić koniom utrzymanie.
AP
W ramach śledztwa nad wysokim odsetkiem umieralności noworodków w szpitalu na południu Meksyku, w stanie Chiapas, lekarze sądowi rozpoczęli ekshumację 27 zwłok. W grudniu ub. roku w tym szpitalu przyszło na świat blisko czterysta dzieci, dwa razy więcej niż przed rokiem.
Zdaniem matek w szpitalu panują niesanitarne warunki, a lekarze postępują niezgodnie z etyką zawodową.
- My, matki, żądamy, aby powiedziano nam, na co naprawdę umarły nasze dzieci, i żeby ukarano wszystkich winnych – powiedziała Alicia Anzurez Ortega, której dziecko zmarło w 7 dniu po urodzeniu.
Członkowie komisji śledczej składający się z przedstawicieli państwowego Departamentu Zdrowia i Panamerykańskiej Organizacji Zdrowia powiedzieli, że większość zgonów była wynikiem zwiększonej liczby przedwczesnych porodów oraz brakiem opieki prenatalnej. W raporcie zalecili, by szpital otrzymał dwa dodatkowe respiratory dla niemowląt oraz aby powiększył wykwalifikowany personel pielęgniarski.
AP
Komisja Edukacji stanu Waszyngton zatwierdzi niebawem rozporządzenie dające plemionom prawo wyboru nauczyciela języka tubylczego i kultury w stanowych szkołach publicznych. Zanim kandydat uzyska certyfikat uniwersytecki, upoważniający do podjęcia nauczania w szkole publicznej, jego kwalifikacje zostaną zweryfikowane przez wspólnotę plemienną. Indianie mają nadzieję, że w ten sposób uratują swoją kulturę i język.
Dla niektórych będzie to okazja do zabliźnienia starych ran, z czasów, gdy szkoły publiczne tępiły tubylcze języki.
- Wiemy, że zmiana nie dokona się w ciągu jednej nocy – powiedziała Linda W. Lamb, członkini Komisji. – Jako naród usilnie zabiegaliśmy o wyniszczenie tubylczych języków. Nie cofniemy spustoszenia, jakie już się dokonało, ale będzie to, miejmy nadzieję, krok we właściwym kierunku.
THE SEATTLE TIMES
Oneidowie przygotowują się do uroczystej gali, na którą zaproszono laureatów ubiegłorocznej edycji Grammy, czyli nagród przemysłu muzycznego tubylczych Amerykanów (NAMA). Party organizowane przez kompanię rozrywki Four Directions Entertainment odbędzie się 22 lutego w Times Square Studios w Nowym Jorku. Zdaniem rzecznika Oneidów, Jerry’ego Reeda, będzie to okazja do nawiązania bliższych, bezpośrednich kontaktów między tubylczymi artystami i przedstawicielami przemysłu muzycznego. W uroczystości wezmą udział m.in. Martha Redbone, zdobywczyni pierwszego miejsca w kategorii debiut za album „Home of the Brave”, zespoły Burning Sky i Redheart, a także Vince Redhous, Randy Wood i Mary Youngblood.
Wśród zaproszonych zabrakło Joanne Shenandoah, zdobywczyni nagrody w kategorii artysta roku 2002 (za album „Eagle Cries”), niekwestionowanej gwiazdy muzycznej, laureatki czterech edycji Grammy, określanej przez krytyków mianem „najlepszej indiańskiej piosenkarki swych czasów”.
Rzecznik Reed powiedział, że Shenandoah nie została zaproszona z powodu „niedobrych powiązań”. Joanne Shenandoah, jej matka Maise i siostra Diane należą do grupy Oneidów, która wytoczyła cywilny proces Oneidom i jest krytycznie nastawiona do obecnego przewodniczącego Raya Halbrittera.
OBSERVER-DISPATCH
Muzeum uniwersytetu stanu Nevada zgodziło się oddać Indianom Hopi cztery obrzędowe maski kachina na podstawie Ustawy o ochronie tubylczych grobów i repatriacji (NAGPRA) z 1990 roku. Na mocy tej ustawy muzea, które otrzymują pieniądze z budżetu państwa, zobowiązane są oddać „święte przedmioty” ich prawowitym właścicielom. Święte przedmioty są wykorzystywane w religijnych obrzędach plemienia lub urządza się ponowny ich pochówek (zwłaszcza kości ludzkie).
Mniej szczęścia mają Algonkinowie Kitigan Zibi z Quebecu ubiegający się o zwrot szczątków przechowywanych w Kanadyjskim Muzeum Cywilizacji. Pracownicy Muzeum twierdzą, że bez dokładnych badań nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy szczątki rzeczywiście należą do Algonkinów. Niektórzy wręcz sugerują, że szczątki pochodzą z czasów, kiedy Algonkinowie nie zasiedlili jeszcze tego obszaru.
AP/CBC NEWS