JEDNYM
ZDANIEM
Szersze
artykuły znajdziesz w dziale "Z ziemi Indian"
Ostatnia aktualizacja
15 sierpnia 2004 r.
145 mln dolarów mają otrzymać Szoszoni Zachodni jako rekompensatę za ziemię odebraną im w XIX wieku. Podpisanie rozporządzenia przez prezydenta George'a W. Busha 7 lipca br. spotkało się z ostra krytyką ze strony Carrie i Mary Dann. Obie siostry od wielu lat domagają się zwrotu ojczystych ziem Szoszonów.
- Ja nie biorę tych pieniędzy – powiedziała Carrie Dann. - Dla nas ziemia jest święta, Ziemia jest naszą matką. Nie jest na sprzedaż.
Ziemie Szoszonów Zachodnich rozciągały się od doliny rzeki Snake w Idaho po dolinę Salt Lake w Utah oraz przez całą wschodnią i środkową Nevadę po Dolinę Śmierci i Pustynię Mojave w Kalifornii.
Powołana w 1946 roku Komisja Roszczeń Indiańskich (ICC) orzekła, że ziemie Szoszonów zostały zabrane drogą "stopniowego zajmowania" przez osadników podczas ich wędrówki na Zachód. W 1979 roku Komisja przyznała rekompensatę w wysokości 27 mln dolarów za 24 mln akrów ziemi. Przez 25 lat pieniądze znajdowały się na rachunku bankowym.
"Dziś rząd Stanów Zjednoczonych oficjalnie spróbował dokończyć największą kradzież ziemi w historii USA – napisała Carrie Dann w oświadczeniu. - Łamiąc prawo amerykańskie, w tym Konstytucję, George W. Bush podpisał rozporządzenie HR 884 zakładające spłatę Szoszonów Zachodnich za ziemię.
Rozporządzenie to jednak nie zmienia faktu, że Szoszoni Zachodni dalej pozostają właścicielami tej ziemi. Oszustwo pozostaje oszustwem i bez względu na to, co zrobią nam Stany Zjednoczone, nigdy nie przerwiemy walki w obronie Świętej Matki Ziemi".
Zmarł Idjarruri Karajá, 40-letni działacz indiański, zaangażowany w ruch na rzecz tubylczych praw konstytucyjnych w Brazylii.
Karajá, który – jak wielu brazylijskich Indian – przyjął nazwę swego ludu jako nazwisko, od siedemnastego roku życia przebywał w stolicy kraju, Brasilii. Był członkiem zespołu opracowującego zapisy praw dla tubylców w brazylijskiej konstytucji z 1988 roku. Nowa konstytucja zagwarantowała brazylijskim Indianom prawo do ojczystej ziemi. Przewidywała także dokonanie pomiarów i wytyczenie granic rezerwatów dla ludów tubylczych w ciągu 5 lat. Proces ten nie został do dziś ukończony.
Idjarruri Karajá brał także udział w Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku, na którym reprezentował brazylijskich Indian.
W 1995 roku wrócił na swą ojczystą ziemię, na wyspie Bananal w środkowozachodniej części stanu Tocantins i pomagał koordynować wysiedlenie pięciu tysięcy białych osadników z ich ziemi.
Jego współpraca z Federalnym Biurem ds. Indian zaowocowała uznaniem przez rząd Brazylii 1,36 mln hektarów wyspy za indiański rezerwat, zaś pozostała część liczącej blisko 2 mln ha wyspy przeznaczona została pod park narodowy.
Karajá są jednymi z najbiedniejszych plemion w Brazylii. Na przełomie XIX i XX wieku liczyli 45 tysięcy ludzi. Obecnie jest ich niespełna trzy tysiące i zamieszkują sześć rezerwatów.
Indianie Hualapai, mieszkający na zachodnim krańcu Wielkiego Kanionu w Arizonie, planują budowę tarasu widokowego nad krawędzią kanionu. 20-metrowy taras ma mieć kształt końskiej podkowy i częściowo zostanie wykonany ze szkła, aby zwiedzający mogli popatrzeć w dół kanionu. Prace budowlane mają zakończyć się w marcu 2005.
Sąd Apelacyjny w San Francisco zezwolił władzom zakładu penitencjarnego na obcięcie włosów indiańskiemu więźniowi, zgodnie z regulaminem.
Philip Henderson utrzymywał, że obcięcie mu włosów obrazi Stwórcę.
Władze więzienia wyjaśniały, że więźniom obcina się włosy po to, by w razie ucieczki, ułatwić ich poszukiwania.
Podobny wyrok zapadł również w stanie Ohio, gdzie 66-letni Cornelius W. Hoevenaar bezskutecznie ubiegał się o prawo noszenia długich włosów z pobudek religijnych.